poniedziałek, 11 lipca 2016

Odcinek 65

Odcinek 65

Wypiłam poranną kawę, wyszłam z psami na dwór i zaczęłam się szykować do pracy. Tak myślę by pracować tam do końca miesiąca a potem znaleźć coś innego albo dokończyć naukę, w końcu chciałabym mieć dobrą pracę a nie przez całe życie tak mało zarabiać a co ważniejsze, nie spełnić mojego marzenia. Od dawna chcę być weterynarzem, niestety, na takim profilu jest dużo nauki a studia kosztują. Priorytetem jednak jest prawo jazdy, bez niego ani rusz.
Poszłam do naszej sypialni by z szafy wyjąć jasne spodenki jeansowe, a do tego biały sweter. Ubrałam się wzięłam torebkę i poszłam do przed pokoju kładąc torebkę na komodę. Sprawdziłam czy wszystko mam, sprzątnęłam jedzenie ze stołu by psy go nie zjadły i ubrałam czarne converse. Pożegnałam się z psami, zamknęłam dom po czym włożyłam klucze do torebki i zaczęłam iść wyjmując po drodze słuchawki by posłuchać muzyki.
Drzwi otworzyła mi córka Pani Marie, krzywo na mnie spojrzała do czego zaczynam się przyzwyczajać i udała się na górę. Fairuz podbiegła do mnie by się przywitać, dobrze że się do mnie przyzwyczaiła. Wzięłam psa na ręce by ją przytulić i dałam jej psie ciastko. Około godziny 10.30, zadzwoniła do mnie Karina, córka pani Marie wyszła z pół godziny temu więc odebrałam telefon bez zastanowienia.
  ~Hej, możesz gadać ? - Spytała i po głosie słyszałam że coś się stało.
  ~ Jasne, stało się coś ? Dziwnie brzmisz.

Karina opowiedziała o jej kłótni z Gustim, nie umiem pocieszać więc nie za bardzo wiedziałam co jej powiedzieć ale coś czuję że się jeszcze pogodzą. Może to i nawet dobrze że pokłócili się akurat przed wyjazdem, oboje pobędą bez siebie, przemyślą wszystko i zapewne się pogodzą. Z drugiej strony, nie wiadomo co on teraz robi, ale Gusta nie jest tym typem by od razu po kłótni iść coś zrobić by bardziej rozwalić. Porozmawiałam z nią jeszcze chwile głownie na temat mojego wyjazdu do Polski i gdy się rozłączyłam zobaczyłam w salonie córka pani Marie. Młoda siedziała na sofie i zawzięcie z kimś pisała więc poszłam do kuchni gdzie była Fairuz by wyjść z nią na dwór. I tak nie mam co robić a do końca została godzina więc czas powinien mi szybciej zlecieć na dworze. Szkoda że Fairuz jest agresywna co do innych psów a pani Marie nie chce tego zmieniać, dlatego nie mogę jej zabrać do parku dla psów. No ale długi spacer nie jest zły.
Gdy wróciłam do domu zastałam w kuchni, która stała się miejscem w którym najczęściej przebywam, panią Marie, ucieszyła się na widok Fairuz zresztą ona też się bardzo ucieszyła na widok pani Marie.
- Jak ci minął dzień ? - Spytała mnie pani Marie dając Fairuz ciastko dla psów
- Dobrze, dziękuje. A pani ? Wszystko dobrze w pracy ? - Spytałam z grzeczności, nie to że mnie to nie obchodzi tyko muszę się zacząć spieszyć gdyż dziś jedziemy a ja nie mam zamiaru przegapić naszego samolotu. Pani Marie się rozgadała co nie było mi na rękę gdyż mam jeszcze iść do taty pożegnać się i zostawić u niego psy. Gdy panie Marie skończyła opowiadać historie z jej dnia pracy, którą oczywiście skomentowałam jako znak że słuchałam i obchodzi mnie to co powiedziała, przeprosiłam mówiąc że lecę do Polski więc jestem w pośpiechu. Pani Marie okazała się bardzo wyrozumiała, i tu nie mam na myśli że w innych sytuacjach jest za przeproszeniem suką, tylko po prostu nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. No ale bynajmniej, pożegnałam się i z nią i z psem, pani Marie życzyła mi jeszcze miłej zabawy w Polsce i dobrej podróży za co jej oczywiście podziękowałam i wyszłam z jej domu kierując się do siebie. Napisałam do Sel wiedząc że na pewno wyłączyła telefon, pytając jak jej poszło i mówiąc że właśnie idę do domu a potem do taty. Napisałam również do Toma bo zdziwił mnie fakt że on się pierwszy nie odezwał. Bynajmniej, napisałam w większej części to co do Seleny, pytając go jak on i reszta chłopaków się maja, co robią i gdzie już są. Tom odpisał mi od razu co trochę mi popsuło humor gdyż skoro odpisał od razu, miał telefon przy sobie ale gdybym ja nie napisała on też by nie napisał. Może się mylę, mam nadzieję że tak, ale po prostu tak właśnie się czułam. No ale mniejsza z tym, Tom z racji że mógł to zadzwonił bo było to łatwiejsze niż pisanie sms-ów. Doszłam do domu wciąż rozmawiając z Tomem o tym co dziś mają zaplanowane. Spakowałam zabawki, jedzenie oraz inne potrzebne psom rzeczy do torby i zapięłam psom smycze. Nie chcę się rozstawać z psami ale równocześnie chcę jechać, dobrze że będą w dobrych rękach na ten czas. Wyszłam z domu zamykając go i skierowałam się do taty. Godzina była 12.46, muszę się pośpieszyć bo samolot wylatuje o 16.20, czyli musimy być na lotnisku 15.20.
Weszłam do domu taty, od razu mnie Nicol przywitała chociaż chyba bardziej się ucieszyła na widok psów. Tata z Nina podeszli mnie przytulić na powitanie i od razu zaproponowali m coś do picia.
- Chciała bym zostać dłużej ale nie mogę, o tyle dobrze że jestem spakowana - Powiedziałam stojąc nadal w wejściu z butami na nogach.
- A gdzie jedziesz ? - Spytała Nicol przytulając psa
- Do polski - Uśmiechnęłam się do niej - A przez ten czas gdy ja będę w Polsce ty będziesz musiała się zająć psami - Powiedziałam co wywołało nie małą radość u dziewczynki.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z tata i Nina i się pożegnaliśmy bo Selena miała już stresa że nie zdążymy. Pożegnałam się jeszcze z psami i Nicol i wyszłam od taty kierując się do domu a w między czasie zadzwoniłam do mamy się pożegnać.

2 komentarze:

  1. Hejka jestwmtunowa masz talent ci powiemdo pisania takich opowiadan mam nadzieje ze nie brak ci weny i ze bedzie wiecej rozdzialow

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracaj tu i pisz dalej! Jedyne co szczypie w oczy to ortografia i interpunkcja, ale same opowiadania są świetne!

    OdpowiedzUsuń